Przepaść pomiędzy marzeniami a rzeczywistością

Cześć, witaj w serii, w której opowiadam o tym jak to się stało, że odeszłam z korporacji i zostałam nauczycielką jogi. Ten wpis jest kontynuacją opowieści, którą możesz przeczytać tutaj.

Na początku poprzedniego wpisu mówiłam, że przeskakuję kilka wydarzeń. Ten post także jest poza kolejnością, więc chyba po prostu wychodzę z niej na dobre 😀 Dzisiaj chcę napisać wam o marzeniach. I zadać dwa pytania:

Czy pozwalacie sobie marzyć? oraz 

Co czujecie kiedy marzycie?

Bardzo ważne życiowe pytania, ale więcej uwagi chciałabym zwrócić na to drugie, bo z dużym prawdopodobieństwem wpływa ono na odpowiedź na to pierwsze.

Co czujesz kiedy marzysz?

Marzenia mogą inspirować, ekscytować, mogą sprawiać, że na ich myśl świecą nam się oczy i uśmiecha serce.

Mogą w pewien sposób onieśmielać, ale też pociągać, nęcić i wabić, tak że mamy ochotę powiedzieć “zrobię dla Ciebie wszystko”.

Czasami czujemy taką motywację i pobudzenie, że od razu przechodzimy do planowania, przygotowywania listy zadań do zrobienia i przewidywania wszystkich wyzwań, które mogą się pojawić na drodze.

Ale… marzenia mogą też przynosić nieprzyjemne uczucia. Możemy czuć tęsknotę połączoną ze zniechęceniem i bezradnością. Możemy oceniać swoje marzenia jako głupie, nierealne, niemożliwe do osiągnięcia. Możemy czuć frustrację widząc wokół siebie brak środków do zaspokojenia swoich pragnień. Lub przytłoczenie na myśl o ogromnej przepaści pomiędzy swoim obecnym życiem, a tym wymarzonym, tak że nawet nie wiemy od czego mielibyśmy zacząć. Możemy bać się swoich marzeń, wierząc, że spełnimy je tylko poświęcając jakąś część życia, którą już mamy.

A idąc jeszcze głębiej w te nieprzyjemności, możemy też spędzać całe kawałki swojego życia w przekonaniu, że nie mamy żadnych marzeń.

Jeśli ten ostatni fragment jest o Tobie, pozwól, że postaram się przekonać Cię tym wpisem, że jest inaczej 🙂

To nie jest tak, że nie masz marzeń

Sama długo myślałam, że nie mam marzeń, ale dzisiaj mam taką tezę, że nie posiadanie marzeń jest niemożliwe – chyba, że osiągnęliśmy poziom Zen i umiemy długotrwale utrzymywać stan zadowolenia. Uważam, że zawsze mamy głębokie pragnienia, ale z jakiegoś powodu nie mamy z nimi kontaktu, nie rozumiemy ich, oceniamy je lub boimy się ich. Innymi słowy, nieprzyjemne uczucia i myśli związane z marzeniami dzieją się tak szybko, że

nawet nie zauważamy kiedy sami odrzucamy cokolwiek się pojawia w naszej sferze pragnień i uznajemy, że po prostu nie ma tam nic.

Z tych automatycznych ocen zdałam sobie sprawę, kiedy zaczęłam z większą uważnością przyglądać się temu co we mnie. W ciągu 4 lat wypalenia zawodowego popadłam głęboko w przekonanie o tym, że nie mam marzeń i bardzo nie lubiłam zajmować się tym tematem. Kiedy w końcu pozwoliłam sobie naprawdę je zobaczyć, były one gdzieś pomiędzy mieszkaniem w lesie i rozmawianiem ze zwierzętami, a byciem bojowniczką w parku narodowym w Afryce i ochranianiem nosorożców przed kłusownikami. To, lub praca przy reintrodukcji gatunków do środowiska naturalnego.

Głupie? Odklejone? Nierealne? 

Tak, wszystko to, a na dodatek jeszcze jakie straszne. Wyobraźcie sobie tą przepaść pomiędzy ścieżką życia, na której byłam: po studiach ekonomiczno-statystyczno-informatycznych w pracy nad poważnymi projektami bankowymi, a ścieżką która pojawiła się w moim marzeniu: wyjazd do Afryki i praca ramię w ramię z ekspertami z dziedziny biologii, doświadczonymi trudami życia w dżungli czy na pustyni wśród dzikich zwierząt.

Nie wiem czy moje podejście zmieniłoby się gdyby nie… tantra

O tantrze planuję napisać więcej – to jeden z tematów, które pominęłam 😀 Na razie natomiast tylko tyle, że mam za sobą 4 wyjazdy tantryczno-rozwojowe, czyli głęboką pracę z ciałem, świadomością i relacjami, połączoną z zabawą w sprawdzanie co się stanie jeśli zrobię coś inaczej niż zwykle. Nie zagłębiając się w szczegóły, podczas jednego z ćwiczeń związanego z marzeniami, w tym całym moim zniechęceniu i braku wiary, przyszedł do mnie znajomy obraz mieszkania w lesie i rozmawiania ze zwierzętami. To co w tamtym momencie zrobiłam inaczej niż zwykle, to postanowiłam z tym obrazem zostać i się jemu przyjrzeć – o co mi w ogóle chodzi? Zadałam sobie pytanie: czy mogę ten obraz nazwać jakimś słowem? Przynajmniej jednym? I z mojej głębi pojawiło się tylko jedno słowo, które pasowało: wolność.

I nie pytajcie mnie jak to się wszystko wiąże, ale jednocześnie z tym słowem pojawiła się we mnie jasność: nie ma opcji, że osiągnę “to”, jeśli będę dalej pracować w korporacji. Od tamtej pory dużo bardziej świadomie wkroczyłam na ścieżkę, która doprowadziła mnie do odejścia.

Marzenia są jak sny

Nasza podświadomość to niezbadana głębia obrazów, znaczeń, wzorców zachowań i wyuczonych schematów. Funkcjonuje zupełnie inaczej niż nasz umysł świadomy, nie posługuje się logiką, językiem ani określonymi zasadami. Z poziomu świadomego umysłu mamy do niej dostęp m.in. poprzez sny, w których komunikuje się z nami obrazami, doświadczeniami, symbolami, archetypami. 

A więc co jeśli moje marzenie o mieszkaniu w lesie, za którym z jakiegoś powodu tęskni moje serce, jest po prostu.. symbolem? Co mogłoby ono reprezentować?

Idąc tym tropem, zaczęłam rozumieć o czym tak naprawdę marzę. Niekoniecznie musiałam wyjechać do Afryki, żeby ochraniać nosorożce. Chodziło mi o poczucie, że to co robię ma sens, jest potrzebne, jest ważne. O poczucie sprawczości – że mam wpływ, moje działania mają rzeczywiste przełożenie na czyjeś życie. O wyrażenie siebie – fizyczne pokazanie po której stoję stronie i o co walczę. I przede wszystkim, w każdym z moich marzeń chodziło o kontakt z naturą – o powrót do domu. Domu nie w rozumieniu tego gdzie się urodziłam, wychowałam, tylko powrót do domu mnie jako człowieka – do natury, z której się wzięłam, której jestem częścią. Wierzę, że jeśli sprawdzisz głęboko ze sobą, też odnajdziesz podobne pragnienie. Warto poszukiwać sposobów, które je zaspokoją.

Mam nadzieję, że opowieść, którą się podzieliłam pokazuje jak nietrafione, a jednocześnie szkodliwe mogą być nasze przekonania na temat naszych własnych marzeń. Czy pozwalasz sobie marzyć? I co czujesz kiedy marzysz?

Ekscytacja i inspiracja marzeniami jest dokładnie tym czego nam brakuje, aby je spełniać

Kiedy to o czym marzysz jest gdzieś w sferze symboli i wizji, próba wykreślenia planu jak to osiągnąć może nas daleko nie zaprowadzić. Szczególnie jeśli ścieżka, na której jesteś jest – albo przynajmniej wydaje się – bardzo odległa od tej wymarzonej. A jednak jest możliwa, tylko nie da się tego wymyślić. Pisałam o tym w swoim poprzednim poście – kroki które wymyślę, będą zawsze ograniczone do tego co znam. To co tutaj opisuję jest bardzo dobrym przykładem – to moja droga do spełnienia marzenia o wolności i – uwierzcie – każdy krok był mi bardzo potrzebny, i nigdy bym sama tego wszystkiego nie wymyśliła.

Ja nazywam to podświadomością, inni powiedzą, że to energia i wibracje, jeszcze inni że manifestacja. To co jest kluczowe to wiara. Pozwalanie sobie marzyć. Ekscytowanie się, inspirowanie, świecenie oczu i uśmiech serca na myśl o tym, że Twoje marzenie może się spełnić. Zaufanie, wiara i wdzięczność, że już jesteś na tej drodze. Wyobraź sobie, że wiesz, że to dzisiaj. Że dzisiaj spełni się Twoje marzenie. Jak byś się czuł_?

Ku inspiracji wrzucę tutaj cytat C.G. Junga:

“Indianie Pueblo wierzą, że są synami Ojca Słońce i to przekonanie obdarza ich perspektywą (oraz celem), która daleko przekracza ich ograniczoną egzystencję. Ofiarowuje im obszerną przestrzeń pozwalającą rozwijać osobowość i daje przyzwolenie na całkowite spełnienie w życiu. Ich położenie jest nieskończenie bardziej satysfakcjonujące od sytuacji człowieka z naszego kręgu cywilizacji, który wie, że jest (i pozostanie) co najwyżej słabeuszem bez poczucia własnego sensu życia.”

Wszyscy jesteśmy stworzeni do bycia najprawdziwszymi wersjami siebie. Każdy z nas został obdarowany głębokim pragnieniem serca, które prowadzi nas do realizacji tego celu. Jeśli nie chcemy go słuchać, ono będzie cały czas robić wszystko, aby nas zawrócić ze złej dla nas drogi. Choćby poprzez robienie nam niewygodnie.

Jakie jest Twoje pragnienie?

Mnie chyba prowadzi w dobrą stronę… 😉

Filozofia czy rzeczywistość? Do takich dyskusji zapraszam na zajęciach indywidualnych, a tymczasem jeżeli czujesz, że chciał_byś wsparcia w procesie odkrywania swoich głębokich pragnień, a to co piszę w jakiś sposób Cię porusza, zapraszam na darmową 30-minutową rozmowę 🙂 

W jej trakcie opowiem Ci jak mogę wesprzeć Cię narzędziami jogi, empatii, uważności i coachingu, a Ty zdecydujesz czy chcesz z tego skorzystać.

Na początek szukam 3 osób – otrzymają one specjalną cenę, która już nigdy się nie powtórzy.

A jeżeli mój wpis zainspirował Cię do jakiegoś działania, pomyśl jaki jest najmniejszy pierwszy krok, który możesz zrobić w tym kierunku. I zrób to od razu!


Comments

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *