Cześć, witaj w serii, w której opowiadam o tym jak to się stało że odeszłam z korporacji i zostałam nauczycielką jogi. Ten wpis jest kontynuacją opowieści, którą możesz przeczytać tutaj.
Decydując się opisać swoją historię zrobiłam listę punktów – wszystkiego co wydarzyło się na mojej ścieżce i o czym mogę pisać kolejne posty. Już od jakiegoś czasu wiedziałam, że ten dzisiejszy wpis nie będzie kolejnym punktem z listy, że powinnam przeskoczyć kilka z nich. Ale jeszcze w niedzielę kiedy sobie przygotowywałam temat, nie wiedziałam, o którym innym napisać. Olśnienie przyszło dopiero wczoraj wieczorem i teraz jest to dla mnie wybór oczywisty. Ten punkt jest na mojej liście aż pod numerem 9. Przeskakujemy więc moje kursy nauczycielskie, wyjazdy tantryczne, pogłębioną pracę z marzeniami, odmieniającą książkę oraz to jak rozwiązałam “problem” pieniędzy, i przewijamy do… self-coachingu.
W 2023 roku trochę oszalałam na punkcie robienia kursów.
Kocham się uczyć, a kiedy jakiś temat mnie fascynuje tak jak joga to nie ma dla mnie ratunku. Tak że kiedy koleżanka z kursu nauczycielskiego podesłała mi platformę z kursami jogi online, przepadłam. Zaczęłam od kursów z Jogi Nidry i z Jogi Świadomej Traumy. W trakcie ich robienia poczułam, że bardzo mnie interesuje praca z umysłem, z podświadomością, medytacja i uważność i chciałabym pogłębić jeszcze tę wiedzę. I tak trafiłam na kurs Mindfulness Coach (Coach Uważności).
Do dzisiaj mówię, że to jednak był przypadek, że tam trafiłam.
Po otwarciu tego kursu, okazało się, że jest on o czymś zupełnie innym niż się spodziewałam (tak, nie przeczytałam jego opisu przed zakupem :P). Myślałam, że on będzie o praktyce uważności, różnych technikach, wyzwaniach i o tym jak uczyć jej innych. Natomiast był on o Coachingu z wykorzystaniem uważności.
Jeśli nic wam to nie mówi, to spokojnie – mi też nic nie mówiło.
Moje zrozumienie zawodu coacha było bardzo ograniczone. Kojarzył mi się on z jakimś rozwojem kariery, dopasowaniem zawodu do swoich umiejętności i odpowiadaniem na głupie, niewiele wnoszące pytania. Dodatkowo niezbyt przychylnie myślałam o tym zawodzie.
Nie podobało mi się, że coach robi tylko jakieś motywacyjne pierdololo, pokazuje kierunek działania, ale całą pracę i zmianę i tak muszę zrobić ja sama.
A więc kompletnie bez przekonania klikałam przez ten kurs. I tak bez przekonania doszłam do jego końca i do dzisiaj nie wykonałam końcowego zadania, które pozwala na otrzymanie certyfikatu. Do tego jeszcze wrócę, ale najpierw o tym, że mimo tych wszystkich wątpliwości…
Ten kurs i tak zmienił moje życie.
Nawet nie wiem kiedy wizja posiadania własnej działalności zaczęła być dla mnie pociągająca, pełna wolności i możliwości, podczas gdy przez całe moje wówczas 30-letnie życie, to była ostatnia rzecz, za którą chciałam się zabrać, postrzegając to jako ogrom niewdzięcznej pracy.
W ramach kursu poznawaliśmy proces coachingu i sami przez niego przechodziliśmy, robiąc tzw. self-coaching. Najprościej mówiąc, to proces odkrywania swoich pragnień i spełniania ich. A gdzieś po drodze staje się jasne, że
Tym co nas najbardziej powstrzymuje od spełnienia swoich pragnień, jesteśmy my sami.
Mówiąc konkretniej, są to ograniczające przekonania, których często nie jesteśmy świadomi. Przejście przez proces coachingu wyciąga te przekonania na wierzch, do świadomości i pozwala je zmienić.
To może brzmieć prosto, ale wcale takie nie jest. Z ograniczającymi przekonaniami problem jest taki, że my w nie wierzymy. A więc często pierwszy odruch kiedy je identyfikujemy, to to że wcale nie chcemy ich zmieniać. I tu się zaczyna praca – dlaczego nie chcemy? Co one nam dają? W czym pomagają? Przed czym nas chronią? Kiedy w nie uwierzyliśmy? I najważniejsze – czy one są prawdziwe?
Na to ostatnie pytanie może pojawić się uczucie konfliktu – zaczynamy powoli dostrzegać, że nie opisują one trafnie rzeczywistości, ale nadal chcemy w nie wierzyć. To pierwszy krok, aby je rozpracować.
Według Mindfulness Coaching, w tym procesie wspierać ma nas uważność. A ja, czerpiąc z moich innych kursów i doświadczeń, dodaję jeszcze empatię. Pozwala ona z życzliwością i wyrozumiałością podejść do swojego umysłu. Do tego, że kiedy w coś mocno wierzy, to nie oznacza, że jest “pomylony”, “głupi”, i co tam jeszcze wymyśli mój wewnętrzny krytyk 🙂 To oznacza po prostu, że pod tym jest jakaś głęboka potrzeba – że np. umysł chce chronić mnie przed jakimś trudnym doświadczeniem, lub przed rozczarowaniem.
Mój umysł chce chronić mnie przed trudnościami –
to bardzo ważna forma miłości do siebie.
Następnie możemy przeformułować to przekonanie na takie, które jest bliższe prawdzie lub które jest bardziej wspierające. I uruchamiamy uważność, aby pamiętać o nich na co dzień.
Dla mnie dzisiaj ten proces to świetna zabawa 🙂 Zobaczcie sami jak to działa.
Co jeśli to nie to?
Wyobraź sobie, że wchodzisz pod wysoką górę, najpierw się przygotowujesz, inwestujesz, pokonujesz wiele trudności, docierasz na szczyt, celebrujesz i po chwili orientujesz się, że to nie ta góra.
Sama miałam takie właśnie doświadczenie – robiąc kiedyś coaching kariery zawodowej odkryłam, że dobrą dla mnie ścieżką będzie przebranżowienie się na Zrównoważony Rozwój w Biznesie. I zrobiłam to – poszłam na studia, mówiłam o tym wszędzie gdzie się da, a po roku od rozpoczęcia studiów, już przygotowywałam moje pierwsze wystąpienie publiczne na ważną konferencję o tzw. ESG. Zmieniłam pracę na Senior IT Product Manager w Sustainability. I to nie było to.
I tym właśnie wyróżnia się mindfulness coaching – że swój cel odkryłam poprzez głęboki kontakt ze sobą. Wyciszając myśli, sugestie i porady z zewnątrz, czułam i z czasem nabrałam coraz więcej pewności, że to to. Że to moje prawdziwe pragnienie. I ono nie jest zdefiniowane na poziomie konkretnej strategii, tylko na poziomie głębokiej potrzeby. Potrzeby sensu i potrzeby wolności, które czułam całą sobą i dzięki temu mam co do nich absolutną pewność.
Takie zdefiniowanie pragnienia otwiera drzwi do niczym nieograniczonych możliwości działania. Do wolności eksplorowania jakie są wszystkie dostępne opcje, które mogą pomóc mnie tam doprowadzić.
Kontaktując się z pragnieniem na głębokim poziomie podświadomym, nie wymyślałam jakie kroki podjąć, tylko dałam się prowadzić. Owszem, wymaga to odwagi i zaufania, ale jeśli będę chciała zawsze oddawać kontrolę mojemu logicznemu umysłowi, kroki które wymyślę, będą zawsze ograniczone do tego co znam. Do tego co już sama kiedyś zrobiłam lub zobaczyłam u innych.
Wyobraź sobie tę różnicę – doświadczenie jednej osoby przez 30 lat życia, versus nieskończenie wiele możliwości, które oferuje wszechświat.
Jeśli chcesz czegoś czego nigdy nie miał_ś, musisz zrobić coś czego nigdy nie zrobił_ś.
Kocham jogę i uważam, że ona także zmienia życie, ale nigdy nie usłyszycie ode mnie, że to z tej miłości do jogi chciałam zostać nauczycielką. Jestem nauczycielką, bo, na dzień dzisiejszy, jest to dla mnie najlepszy sposób na spełnienie moich obecnych głębokich pragnień. Pragnienia wolności i sensu.
Co sprawia, że coaching działa, a kiedy na pewno nie zadziała?
Tak jak pisałam, do dzisiaj nie dokończyłam kursu Mindfulness Coaching. Pozostało mi napisanie eseju i otrzymanie certyfikatu. Aż do teraz wewnętrznie czułam, że nie do końca to rozumiem i cały czas niezbyt przychylnie patrzyłam na ten zawód. Wiedziałam, że odpowiedź tkwi gdzieś w tym, że najpierw powinnam sama doświadczyć prawdziwego coachingu.
I doświadczyłam – niecały tydzień temu trafiłam na osobę, która po prostu do mnie przemówiła. Teraz nie ma sposobu, abym nieprzychylnie patrzyła na zawód coacha, bo poznałam taką coachkę, że chcę być taka jak ona!
Bardzo szybko, ale tak to właśnie działa – kiedy to poczujesz, to zaczyna się dziać samo. Bo najbardziej odmieniające w tym procesie nie jest to z jakich narzędzi skorzystasz i z jakiej formy coachingu, tylko to Z KIM pracujesz. Nie chodzi o znalezienie najlepszego coacha na świecie, tylko o najlepszego coacha DLA CIEBIE.
Chodzi o to jak się czujesz w jej towarzystwie, czy pozwolisz jej na siebie wpłynąć, czy poczujesz wsparcie, że nie jesteś sam/a na tej trudnej drodze zwanej życiem. Że ta osoba zmieniła swoje życie, i zależy jej na tym abyś też odmienił_ swoje. I przede wszystkim – że ta osoba zobaczy Ciebie w pełni, w całości, nie ograniczon_ do pracy, którą masz, czy do ról społecznych, które pełnisz.
No więc? Co czujesz czytając ten post? Jeśli czujesz *coś*, to zapraszam tutaj aby umówić się na darmową 30-minutową rozmowę 🙂
Na początek szukam 3 osób – otrzymają one specjalną cenę, która już nigdy się nie powtórzy.
Leave a Reply